Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

280
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dziwa, wielka i piękna muzyka powinna być spokojna, majestatyczna, prosta jakaś, uskrzydlona i wyanielona, jak powiada poeta, a nie taka roztrzpiotana i płocha.
— To prawda, moje dziecko.
— Bo jużciż muzyka, co gra nam do tańca, to grajki, to granie, to świergotanie nie muzyka. A potém, mamciu... ale mamcia znów nie słucha?
— Ale owszem, słucham Lolciu; jakaś ty dziwna!
I pocałowała ją w głowę.
— A potém, co?
— A potém ten pan, ja nie wiem czy on tak bardzo czuł, ale mnie się zdaje, że on trochę grał komedyę i smyczkiem i sobą?
— Może go już tak Bóg stworzył.
— Bo gdy kto czuje, to z uczuciem prawdziwém przychodzi, mamciu kochana, i bojaźń, i wstyd, i rumieniec. Ja przynajmniéj czuję, gdy mi się na łzy zbiera, gdy mnie co wzruszy, gdy się gorąco modlę, to mi twarz pali, i chciałabym schować się pod ziemię z tym skarbem wesela czy boleści. Ale tak wystąpić, rozedrzeć pierś i pokazywać ją za pieniądze!... Moja mamciu, słyszy mama?
— Ale słyszę, i cieszę się, bo masz słuszność.
— Więc on nie pięknie grał?
— I mnie się to niebardzo podobało.
— A dla czegoż półkownikowa mdlała?
— Ale czyż mdlała?
— Widziałam, była w ekstazie!
— Ale bo widzisz, dziecko moje, są dusze tak podraźnione życiem...
— Doprawdy, są tajemnice, których ja nigdy nie