Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

173
JASEŁKA.

jest śmierć? zapytuję w imieniu ks. Baki. Mors ultima linea rerum. Z drugiéj strony: co jest życie? nie wiesz wpan, panie Lacyno?
— Zawsze się ciebie żarty trzymają.
— Nie; seriosissime... Vita, życie; tajemnica, fig, mig, i skończyło się, jak świeczkę zgasił... głupia rzecz, panie Lacyno. Sokrates to powiedział, pijąc cykutę; a cykuta inna jest od cykaty, którą baby wielkanocne wysadzają. Zdaje się, że i ten filut Seneka napił się tego samego, aby być podobnym do Sokratesa.
— Co ja tam wiem!
— A, powinienbyś wiedzieć, panie Lacyno, choćby to... Seneka wielka figura: percursor chrześciaństwa, żył nie do rzeczy, ale śmierć to mu się ślicznie udała... Na urząd!
Lacyna ziewnął, Paweł westchnął, Radwanowicz sapać zaczął.
— Zagramy jeszcze partyę? spytał regentowicz.
— Zagramy. Ale powiedz mi, kto wynalazł warcaby?
— Któż wie!
— Ja nie wiem, dla tego pytam; a p. Paweł?
Siermięzki przywykły do tych wybryków, ruszył tylko ramionami.
— Panie Pawle, daj tabaki; mówią, że ona ożywia i mózg rozwesela, ale nos smuci, dodał professor.
— Oho! tabaka! to rzecz poczciwa! rzekł Paweł.
— Nie przeczę. Kto zaczyna?
— Ja — rzekł Lacyna, — baczność!
— Raz, dwa, trzy...
Ale nie zaczęli partyi, bo Wicek wpadł zadyszany
— Panicz przyjechał!