Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

178
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Nie: rozumiem cię, pojmuję to bałwochalcze poszanowanie woli ojcowskiéj, gdy się jéj sprzeciwiło za życia!... Nic na tém nie stracisz. Chcę, abyś matkę miał we mnie. Jam stęskniona długą samotnością; choć na starość, choć cudzą chcę sobie przyswoić rodzinę. Chcesz-li obarczyć się moją starością i smutkiem?
Jerzy stał nieco zmieszany.
— Nie rozumiesz mnie — rzekła. Czekaj i słuchaj chwilę. Jam bardzo nieszczęśliwa, jam bardzo samotna. Kochałam twojego ojca, póki mnie nie odepchnął ręką zimną; kocham dziś dziecię jego miłością, zgryzotą, potrzebą przywiązania na starość. Nie będę ci ciężarem, potrafię może być pomocą. W samotności świat się oczom odsłania tak nagi, tak prawdziwy jak nigdy; zyskasz gdy ja cię weń wprowadzę.
— Ale gdzież chcesz pani, byśmy razem byli? spytał Jerzy z wahaniem. Ja nie mam jeszcze ani kątka.
— Ty już masz wszystko co ja mam, odparła panna Izabella żywo: jestem bogata dla ciebie; od dawna już tyś dziecko moje, wyznaczone do odziedziczenia po mnie. Coś utracił po ojcu, weźmiesz odemnie, z żywych rąk matki, a raczéj razem z matką. Prawnie już dokonane wszystko. Wszak mi nie odmówisz?
Jerzy rumienił się i mieszał.
— Ale wiesże pani, przerwał, dla czegom odmówił spadku po ojcu? Lękałem się wdzięczności i niewoli!
— Wiem wszystko; ale tamto mienie kładło na cię pęta, moje cię uwalnia od nich. Ze mną nic nie bierzesz prócz mnie jednéj, i nie ofiarę przyjmujesz, nie dar, ale spadek macierzyński. Świata nie znam, z nim cię nie zwiążę; pozwolisz tylko, by stara przyjaciołka ojca siadła u twojego progu i czasem przy-