Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

186
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

którym potrzeba iść za mąż, rzekł Szemere. Na to jest recepta, panaceum uniwersalne: ładny i poczciwy chłopiec.
Aneta ruszyła ramionami.
— Nieznośny pan jesteś ze swemi żartami.
— Patrz pani! a ludzie jednak mnie znoszą, miejscami nawet kochają, odparł doktor. Ale ten stan nerwowy lepsze nawet niż ja rzeczy obrzydza.
— To nie sam stan nerwowy, jak go nazywasz, przerwała matka: boć ja wiem, że na to woda laurowa, kwiat pomarańczowy są wystarczające, kochany Szemere. Ale ona nic nie je, wieczorami głowa ją boli, łzy kręcą się w oczach...
— Powiadam pani, to te nerwy łotry rozhulały się, dodał doktor. Laurowe krople i woda pomarańczowa dobre, kiedy się one na chwilę zbuntują; ale to coś zakrawa na stan chroniczny.
Spojrzał w oczy Anecie.
— Cóżbyśmy to z panią zrobili? hę? A gdyby wieczór taneczny? to jest wcale niezłe lekarstwo, balik? przejażdżka? słowem coś z tych rzeczy, co to się zowią dystrakcyami?
Aneta wciąż ruszała ramionami, nie odpowiadając. Doktor po chwili ukłonił się i wyszedł z matką.
— Pani dobrodziejko, żart na stronę — rzekł — czy się tylko panna nie kocha?
— Ale, nie wiem...
— O! o! matka żeby się nie domyślała! Doktor to spowiednik: mów-no mi pani szczerze, może coś poradzimy. Miłość to jeszcze nic, ale gdy się sprzeciwi jéj i podraźni, gotowa doprawdy sprowadzić komplikacye osobliwsze. Tu wszakże trudno się czegoś po-