Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

209
JASEŁKA.

lać, i w najżywszych malując barwach nowe zajęcia, plany i projekta. Otto słuchał i podziwiał: jak prędko potrafił z artysty stać się obywatelem; jak do serca wziąwszy szlachectwo swe świeżéj daty, bronił już zażarcie tradycyi szlacheckiéj, prerogatyw, patryarchalnéj władzy nad wieśniakami i kochanéj pańszczyzny; jak tłómaczył dawny serdeczny pana z kmieciem stosunek, prawa własności, nietykalność ziemi i t. p. rzeczy do stanu i powołania nowego odnoszące się, których katechizm zwykły już umiał na pamięć.
Obszyty w tę nową skórę, Maks był już solidarną cząstką ogółu, i dorabiał się, wkupował w bractwo, do którego pragnął należeć, powtarzając co chwila: — My szlachta, my właściciele, my posiadacze ziemscy.
W dodatku potrzeba wiedzieć, że go już tak wzięto na seryo i wierzono mu święcie, iż niektórzy sąsiedzi, których przekrzyczeć potrafił, mieli go za wyrocznię i przyszłą obywatelstwa podporę. Maks miał już teraz muzykę za bajbardzo, śmiał się z tych, co się jéj poświęcali, nie potrzebował jéj na nic; a gdy wieczorem grać zaczęli, usiadł z Szemerem do maryasza, by czas zabić.
Jerzy byłby tu sobie szczęśliwe chwile spędzone po przybyciu z Maksem i swobodę swą dawną przypomniał, gdyby wspomnienie Loli bladéj, znękanéj, choréj i smutnej, nie dojmowało go boleśnie. Wyrzucał sobie teraz, że uległ pierwszemu popędowi, że sobie dał z ust i piersi wyrwać wyznanie, że się uczuciu dał unieść... ale już było za późno.