Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

296
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

słowa, ani przebaczenia! A! to okropnie! to straszliwie! Wówczas gdy ja, ja ją zabiłem!
Hrabinę wyniesiono omdlałą. Rozruch w mgnieniu oka całym dworem poruszył; ludzie tłumnie zalegli pokój cichy przed chwilą, z którego dusza czysta dziewczęcia, na białych skrzydłach tęsknoty, powędrowała ku niebiosom.
W godzinę potém dwie świece paliły się u łoża; krzyżyk czarny stał w głowach; z kwiatkami i obrazkiem w rączkach Lola leżała na białéj jak twarz jéj pościeli, wybierając się w podróż na ten ocean bezbrzeżny, z którego nikt nie powraca.
Ksiądz szeptał u wezgłowia modlitwy za jéj duszę.




Ranek zastał Jerzego leżącego jeszcze u nóg tych drogich zwłok, które z nim razem łzami oblewała matka, przy których z dala stał ojciec z okiem osłupiałém i wargą obwisłą, jakby i teraz jeszcze chciał niedowierzać śmierci. Milczenie przerywane tylko szeptem modlitwy zalegało dwór, który nawiedziła śmierć, zabierając z niego najświeższy kwiatek, najjaśniejszy promyk wesela.
Na biednego sierotę, któremu pękało serce, niktby nie zwrócił uwagi, gdyby przybiegłszy na wieść o śmierci Otto, nie oderwał go gwałtem od skostniałych zwłok, nieumiejącego się bronić, niemogącego już płakać nawet.
Nikt go tu nie przywitał, nikt nie pożegnał, gdy dłoń przyjaźni wywlekła siłą z pośrodka żalem usa-