Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/380

Ta strona została uwierzytelniona.

372
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

że Maksa tak przyjacielsko przyjmuje i zdaje się tak potrzebować.
— To natręt, odpowiedziała Aneta zimno; a wiesz pan, że tych ludzi inaczéj się pozbyć nie można, tylko trochą pozornéj przyjaźni.
Nie wiedzieć czemu tysiące słów, myśli, rzeczy znanych i zapomnianych, razem z tą śmiercią Lacyny zsunęły się w głąb serca Jerzemu. Zamiast wprost jechać do Jędrzejowstwa i narzeczonéj, wytłómaczył sobie, że trochę było późno, i ruszył do Robowa do Ottona.
Z Marzyckim od dawna się już nie widzieli; czuł może potrzebę wytłómaczenia się przed nim, przewidując, jeśli nie wyrzuty, to przynajmniéj politowanie nad słabością.
Ale Otto przyjął go po staremu, otwartemi rękami, i wprowadził do swojéj chaty, ściskając w milczeniu... Milczenie to wymowniejsze było nad wszystko.
Jerzy objął go ramiony młodemi, siłą gorączkową, ale na licu łzę uronioną zostawił.
— Ottonie — rzekł — nie wyrzucaj mi nic: daruj, przebacz, zapomnij...
— Wszak ci nie rzekłem słowa, odpowiedział Marzycki. Co jest, powiadam z Heglem: ist vernünftig. Tyś temu nie winien. Mówmy o czém inném.
Ale o czémś inném mówić było niepodobna.
— Wiesz — dodał Jerzy, po krótkich rozerwanych kilku wstępnych frazach, szukając tłómaczenia swéj niewierności, — wszyscy moi naglili mnie, matka, hrabina, stryj nawet; chcieli, bym się żenił koniecznie... Wolałem już wybrać tę, która mi trochę serca okazała.
— A ty! no! szczerze! kochaszże ją?