Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

48
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Rzecz pewna, ale na to potrzebaby jakiego nakładu.
Usiłując ciągle się pohamować, panna Moroszówna zamilkła na chwilkę, i skinieniem głowy pożegnała nagle plenipotenta.
— Przyjdź wpan do mnie jutro rano.
Nazajutrz o ósméj Żereba już był u drzwi. Znalazł ją bledszą, niespokojniejszą niż zwykle; ale z razu długo mówili o rzeczach obojętnych, które panna Izabella z roztargnieniem jakby dla formy zbywała. Nakoniec, nie mogąc się przybrać, żywo i nagle odwróciła się do Żereby.
— Wiesz wpan — rzekła — żem dobrze znała hrabiego; żal mi jego dziecięcia, chciałabym dla niego coś uczynić; jest to daleki mój krewny nawet... Możeby się dało tam coś zrobić, by nikt o tém nie wiedział, rozumiesz mnie wpan?... Jeżeli da się obalić testament...
Powoli od tych słów zaczęły się narady. Wyszedł z dotychczasowego ukrycia pan Aleksander Szperka, i w téj izdebce opuszczonéj skrycie ułożyły się projekta, mające wpłynąć stanowczo na los Jurasia, który się wcale nie domyślał téj potajemnej nad sobą opieki.
Szperka nazajutrz wyjechał z Pińska, mrugając okiem i gładząc brodę, że mu się tak dobrze udało stracony już interes za włosy pochwycić, i to w sposób tak zręczny, tak skryty, tak misterny, że mógł w nim nie występować widocznie, przyznać się lub zaprzeć w nim udziału... Na przyszłość zawsze zostawały mu dwie drogi, z których jedną dogodniejszą wybrać nic nie broniło. Aż mu się serce uradowało, że tak sobie dał rady.