Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

63
JASEŁKA.

— Namyśl się, rzekł: daję Horycę.
— Zwracam ją panu.
— To upór i szaleństwo.
— Może być, dziwactwo, szał... odparł Jerzy; ale ja śpilki nie chcę z domu wziąć i nie mogę. Prawa pańskie jasne, mój obowiązek równie jest wyraźny dla mnie: rzecz skończona.
Skłonił się swobodnie i odszedł powoli spokojny, a przybrawszy pozór jak mógł najweselszy, pośpieszył do pokoju hrabiny, gdzie ona czekała na niego, drżąc za każdym szelestem. Lola była smutna i zamyślona.
Na progu zaraz spojrzały mu w oczy, chcąc się dowiedzieć co zrobił; ale odgadnąć nie mogły, bo Juraś umyślnie się im uśmiechał.
— A! powiedz, jakże to tam było?
— Nic, poszło dobrze; nie ma już mówić o czém. Stryj był grzeczny, ja starałem się być powolnym, rozstaliśmy się w jak najlepszych stosunkach.
— Dzięki Bogu, ale jakże?
Nic, wszystko zostało jak było; nie mówmy już o tém, nie mówmy.
I obrócił się do Loli.
— Nic przykrzejszego nad te nudne sprawy ludzkie majątkowe, pieniężne... rzekł śmiejąc się. To truje życie, które nam jest na inny cel dane. Prawda siostrzyczko? Czy wiesz, żem bardzo tęsknił do ciebie?
— A ja, ja... ciągle o tobie myślałam.
I zarumieniła się mimowolnie.
— Ale mama mówi, że w tém nie ma nic złego, dodała: bośmy brat i siostra, możemy się bardzo kochać, i nikt nam słowa nie powie.