Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

odpowiedziała staruszka — a coby to baron powiedział! On dla panienki księcia-by chciał wyszukać....
— Boże nas uchowaj od tego — zatrzepotała rękami Justka — a co-by na to wujaszek powiedział! co on, gdybym mu wujaszka zaprezentowała!
Śmiała się, klaszcząc w ręce.
Spotkawszy w towarzystwie najpierw Aurelego, którego nazwisko ją uderzyło, dowiedziała się że był synem tej, co jej wyzwolenie ułatwiła; to ją zbliżyło do niego, ale chłopak choć wesołością ją i trzpiotowstwem bawił, nie podobał się. Z większą jeszcze ciekawością zobaczyła Leona, którego sobie dobrze bardzo przypominała z Baranówce, jak ją nieraz straszył fuzyą nienabitą. Ten ani mógł jej poznać. Chciała zaintrygować go i może w ten sposób się pomścić na matce; lecz Leon nie bardzo się zbliżał i nie dawał, jak się zdawało — łatwo przyciągnąć.
Z całego towarzystwa młodzieży, tych dwu, najmniej może pokaźnych i wybitnych — nieco wyróżniała; reszta jej była obojętną. Widziała w nich tancerzy, wesołych towarzyszów zabaw — nic więcej.
Myślą sięgając w przeszłość, teraz do tej Sędzinki, od której tak porywczo uciekała, nie miała już Justka takiego żalu, ani takiego wstrętu jak dawniej. Czuła, że pomimo nieznośnego tem-