Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Zkąd ten duch oporu i ta ochota wykształcenia się instynktowna, wzięły się w dziecku opuszczonem, poniewieranem, tegoby nikt pono wytłómaczyć nie potrafił, chyba cudem jakiegoś atawizmu. Rodzice jej byli biedni, matka czytać nie umiała. Wuj, gumienny, prosty biedny człowiek, wprawdzie na drukowanej książce nabożnej czytał powoli modlitwy, ale pisał jak kura i regestra jego odznaczały się nieforemnością swoją. Poczciwość, wierność i niewielkie wymagania jedne mu miejsce zapewniały.
Rabicki nie miał na całym świecie nikogo oprócz tej siostrzeniczki; kochał to dziecko, uważał za wielkie szczęście, że Sędzinka się podjęła ją wychować i w garderobie na — panienkę wykształcić. Wyobrażał on sobie wszelkie wychowanie jako ostry nowicyat, w którym środki surowe były nie do uniknienia: więc, gdy mu się Justka skarżyła, pocieszał ją, jak mógł, i skłaniał, jak umiał, aby miała cierpliwość i starała się sobie zjednać serce Sędzinki.
Tymczasem szło coraz-to gorzej. Pani się gumiennemu skarżyła na wychowankę. Justka słuchała, mówiąc, że nie wytrzyma, a Rabicki wzdychał, to Sędzinie się do nóg kłaniając i prosząc aby miała zlitowanie nad głupią, to Justce wmawiając, że powinna była cierpieć, milcząc, i znosić kaprysy pani — ażeby się to — dał Pan Bóg, zmie-