Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/122

Ta strona została uwierzytelniona.

siadki i wiedziała zawczasu, co knuto i jak tam spiskowano.
Ona aniby była chciała, ani mogła, odprowadzać Leona, ale opatrzyła go we wszelkie możliwe instrukcye, nabiła mu głowę owocami wieloletniego doświadczenia, uzbroiła go we wszystek ten tryumfalny oręż, którym się pospolite zdobywają serca, a że Leonek w jej oczach miał nieskończoną wyższość nad Aurelim, niewątpiła więc bynajmniej, że on sobie serce Justki pozyskać potrafi.
Z takim majątkiem, o jakim mówiono, Leon dawną świetność rodu (bo któryż ród nie był świetnym niegdyś, i nie ma o tem tradycyi?) miał odżywić, siostrę wyposażyć i zająć stanowisko, na jakie zasługiwał.
Marzyła Sędzinka i uśmiechała się zawczasu, pewna, że nadzieje te Leonek ziścić potrafi.
O synu miała wyobrażenie wysokie i wistocie usprawiedliwione, bo dokoła nie widziała nikogo, ktoby się z nim mógł porównać. Leon był praktyczny, wyrachowany, miał wiele taktu, nie zbywało mu i na pewnej zręczności w postępowaniu, a oczy matki nie mogły dostrzedz, że obok tych przymiotów nie miał w sobie nic sympatycznego, nic pociągającego.
Wybranie się Aurelego z matką, połączone było z tylu trudnościami, że się nieco opóźniło i p. Leon