Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdyby panna chciała mnie za męża — mówił niekiedy — wszystkoby się najśliczniej ułożyć mogło, ale panienka woli młodszych, a ja jakoś zająć jej nie umiem, no, i nie wiem, czy w życiu mybyśmy z sobą zgodzić się potrafili.
Dosyć często dowiadując się coraz szczegółów nowych o świetnym stanie majątkowym barona, Brock powtarzał, że pańska ta fortuna w obce ręce przejść-by nie powinna. Staremu jednak przyjacielowi nigdy nie dał poznać tej myśli swej, nie chcąc go martwić i ku sobie zniechęcać.
Starannie dowiadywał się zboku, czy istotnie testament i rozporządzenie majątkiem było dokonane i formalne. Zdawało się go to wielce obchodzić, a jakby dla uśpienia czujności Justki, względem niej znajdował się Brock z nadskakującą grzecznością. Przynosił bukiety, które ona do garderoby wyrzucała, bawił ją osobą swą i rozmową, niekiedy nawet zbyt długo opisywał cuda salonów. Malachitową paterę musiała już przyjąć wostatku.
Wszystko to serce barona jednało mu coraz bardziej.
Tymczasem wśród otoczenia swego, napozór szczęśliwa, ale z jakąś troską w sercu niewypowiedzianą, Justka obracała się w kółku przyjaciół, uśmiechając się, starając rozerwać, nie mogąc obronić się trwodze przeczuć jakichś bolesnych.