Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/164

Ta strona została uwierzytelniona.


Pan Zygmunt siedział zrana w swojem, bardzo skromnem, mieszkanku kawalerskiem, przy śniadaniu, składającem się z filiżanki kawy i bułki, przerzucając przyniesioną mu gazetę, gdy zastukano do drzwi i, rzadki bardzo gość u niego, ukazał się posłaniec z kartką. O adresie p. Zygmunta mało kto był uwiadomiony; list dla niego stanowił niespodziankę. Wstał żywo, aby się przekonać, czy nie przez omyłkę go tu przyniesiono.
Na bilecie poznał mało sobie znaną, ale ogromnemi rozmiarami pochyłych liter, odznaczającą się rękę p. Jolanty, która do niego nigdy nie pisywała.
Przestraszył się, bo mu na myśl przyszła zaraz Justyna.
Posłaniec nie potrzebował odpowiedzi; na bilecie było skreślone: aby przybył natychmiast w interesie bardzo pilnym.
Nie było wątpliwości: coś zaszło ważnego w tym domu! Zygmunt zerwał się natychmiast,