Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/169

Ta strona została uwierzytelniona.

Wychodzącemu, na dole, przed domem, zastąpił drogę p. Leon, ofiarując się do posług, jeżeli były potrzebne.
— Staraj się pan wyszukać najmniejszy ślad kierunku podróży, drogi, celu: uczynisz tem przysługę wielką — odparł Zygmunt — Ja z mojej strony, natychmiast przedsiębiorę poszukiwania. W domu niema żadnej wiadomości, ani śladu dokąd się udać mogła.
— Sama? — zapytał niespokojnie Leon.
— Tak się zdaje — rzekł, żegnając go Zygmunt. — Czyń pan ze swej strony co uznasz właściwem, a ja — żegnam, bo we dwu nic poczynać nie umiem.
Zygmunt, obyty z miastem, dosyć przebiegły, natychmiast począł od śledzenia, czy nie wzięto pasportu. Okazało się, że wistocie przed paru tygodniami na imię Justyny wydany był roczny, do Rossyi i zagraniczny do Niemiec. To nie mówiło nic.
Tyle pociągów wychodziło wieczorem, iż domyśleć się, którego użyła p. Justyna, było trudno, a wreszcie niepewność zostawała, czy się koleją wybrała. Na wszelki przypadek p. Zygmunt poszedł po kassach pytać o młodą osobę w żałobie; ale to, jak się domyślić łatwo, nie doprowadziło Zygmunta do niczego.
Ze znajomości większej lub mniejszej kraju nic