Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/183

Ta strona została uwierzytelniona.

wschodach idącemu przyszło na myśl porównanie młodej swej, miłej i dobrej, ale niebardzo wykształconej żony, z tą kobietą, z którą i on byłby może wyżej mógł wzlecieć.
— A teraz — rzekł w duchu — jestem skazany na wiekuistego hreczkosieja.
Co się działo z Justką po oddaleniu się gościa, wychodziło tak z ram jej powszedniego życia, że panny nie umiały sobie wytłómaczyć jej postępowania i — naturalnie, odwiedzinom p. Leona przypisano te skutki nadzwyczajne.
Justka, zdawszy roboty na starszą swą pomocnicę, sama się zamknęła w sypialni i cały czas tam do wieczora spędziła.
Gdy naostatek klękła do codziennych pacierzy, chociaż łzy miała na oczach, duch jej wywalczył już w sobie spokój, czoło było wypogodzone: panowała nad sobą.
Przyszła nazajutrz do pracowni, jak zwykle; lecz, pomimo wysiłku, aby dzień miniony nie pozostawił po sobie śladu, panienki spostrzegły, że była bledszą, smutniejszą i nieco roztargnioną.
Leon zaś, z powrotem do rodziców żony, choć dawszy słowo, że Justki nie wyda, nie mówił ani o jej przeszłości, ani się przyznał, że ją widywał w Warszawie, zdradził się tylko żywem zajęciem p. Jadwigą i rozpytywaniem o nią.
Posypały się ze wszech stron różne informa-