Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/187

Ta strona została uwierzytelniona.

temu rade, bo znużone być musi przyjmowaniem nas — spocznie.
Rozstali się po chwili z sobą, i p. Leon wymówił sobie pozwolenie odwiedzenia panny Justyny w Warszawie.
Panny pracujące w magazynie, od pierwszej bytności p. Leona mające go w podejrzeniu, gdy teraz zniknął, utrzymywały wszystkie, iż pani ich niezmiernie się zmieniła, że coś zaszło ważnego, co na jej humor i postępowanie wpłynęło. Znajdowano ją inną.
Oświadczyła później starszej swej pannie, że będzie musiała kilkodniową podróż odbyć. Nie było to nowością, bo raz czy dwa jeździła do Kijowa i Berdyczowa, lecz tymrazem nie mówiła dokąd się uda, ani jak zabawi długo.
Starała się jednak tej, która ją miała tu zastąpić, wpoić pewne prawidła postępowania, i z tego wnoszono, że nieobecność przeciągnie się może dłużej.
Jednego dnia niespodziewanie, z małemi pakunkami, pożegnawszy swe pracownice, uściskawszy zastępczynię, ze łzami w oczach, Justka opuściła miasto.
W kilka dni później list nadszedł do starszej panny, aby objęła zarząd magazynu i starała się prowadzić go tak, jak dotąd był administrowany; „Nie wiem jak długo niebytność moja przeciągnąć