Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/190

Ta strona została uwierzytelniona.

chleb, ale i w tych tak mało sobie zaskarbiał względów, tak był nieugłaskanym, dziwacznym, iż gdyby nie nadzwyczajne zdolności i trudność zastąpienia go, niktby pewnie posługiwać się nim nie chciał.
Ale odznaczał się tem, że widział prędzej i jaśniej niż drudzy, że pracował szybko, i że na jego dyskrecyą, słowo, uczciwość można było rachować z pewnością.
Miał on swych chlebodawców, którzy się nim nie chlubiąc, nie przyznając do niego, dawali mu prace potajemnie, a potem się z nią, jak z własną, nosili, na co on pogardliwie się uśmiechał.
Nikt nigdy nie wiedział, gdzie go szukać, ani co robił. Ponieważ te najemnicze prace były mu po większej części wstrętliwe, więc gdy jedna z nich przyniosła mu tyle, aby czas jakiś mógł odpoczywać — nie podejmował się nowych — próżnował, jadł, pił, nie oszczędzał wcale, bawił się, tracił, stroił, a gdy się środki wyczerpały, zmuszony, szedł pod jarzmo.
Wiedział on sam, że to było marnowaniem życia i do niczego nie prowadziło — lecz tak nie wierzył w to, ażeby się mógł czegoś dobić, tak nie dbał o swą przyszłość, że z obojętnością cyniczną, wlókł się bezmyślnie tą drogą, Miał przytem czasem fantazye, które drogo kosztowały.