Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

wała więc plotkom swym mimowolnie złośliwą cechę.
Następnej niedzieli dwie bryczki, fornalskiemi końmi zaprzężone, zabrały pannę Hannę i jej podkommendne do kościoła. Sędzinka z córką swoją, osobno czterma końmi w lejc, nadążała za swym dworem.
Parobczaki, fornale byli w tak dobrym humorze wioząc dwie fury dziewcząt, iż konie popędzali rzeźko, i gdy stanęli przed kościołem, jeszcze Sędziny widać nie było, a przed wielkim ołtarzem odprawiała się wotywa. Było to na rękę i pannie Hannie, która, chociaż już nie pierwszej młodości, spotykała się tu z pisarzem prowentowym, starającym się o nią. Dziewczętom więc dana była swoboda rozpierzchnięcia się po cmentarzu, pókiby na summę w dzwony nie uderzono.
Pani Porochowa już tu w cieniu lip, świeżo się rozwijających, oczekiwała na którą z wychowanic Sędziny, a traf jej nastręczył najulubieńszą Justkę, mającą jeszcze na sercu owo połajanie, a w głowie myśli ucieczki, z któremi się nosiła ciągle.
Justka dostała jakąś łakoć, z worka dobytą, pocałowała dobroczynną rękę i poczęła się skarżeć i boleć na swą dolę, a że pani Porochowa zawsze jej wiele okazywała współczucia, choć