Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

wistocie miała ja za kapryśnicę nieznośną, Justka się wygadała przed nią nawet z tą swą nieszczęśliwą myślą ucieczki i puszczenia się w świat.
Pani Porochowej taki wypadeczek, któryby poparł jej sądy o charakterze Sędziny i obchodzeniu się z wychowankami, był bardzo na rękę. Nie mogła więc i nie myślała dziewczyninie odradzać i owszem, zaczęła od ubolewania.
— Już jak mi cię żal, moje dziecko — odezwała się — to wypowiedzieć trudno. A! Jezu miły! jabym cię wzięła i przytuliła u siebie, toby ci było jak u Boga za piecem, ale to niepodobieństwo. Sędzinka u mnie we dworze ma swoich szpiegów. Tegoż dnia-by się zaraz dowiedziała, i dopieroby burza się zerwała! Pomogłabym ci, ale, jak? jak? Już tu, gdy ja z tobą rozmawiam, pewnie kto podpatruje lub podsłuchuje.
I chwilę pomyślawszy, szepnęła sąsiadka:
— Zobaczymy. Niechno ja się rozpatrzę, może ci dam jaką radę. Tymczasem, co robić? musisz jakiś czas cierpieć. Milcz, nie odburkuj.
Justka przy tej sposobności mnóstwo powszedniego życia szczegółów z Baranówki udzieliła ciekawej Porochowej, a gdy na summę dzwonić zaczęto i ekwipaż pani Sędziny zbliżył się ku bramie cmentarza, wyszła witać sąsiadkę z serdecznością największą. Twarz jej tem była we-