Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/211

Ta strona została uwierzytelniona.

ki starała się wniknąć w tajemnice bytu młodego przyjaciela.
Niepokoiło ją to, że się ukrywał z zajęciami swemi, i nie tłómaczył z trybu życia, jaki prowadził.
Panna Jolanta, dla wyśledzenia prawdy, udała się do Radzcy opiekuna, przed którym nie taiła, że Zygmunt mocno obchodził Justynę.
Zmarszczył czoło stary, nawykły do jawnego i uporządkowanego trybu życia opiekun.
— Zły to wybór — rzekł — chociaż człowieka potępiać nie można. Będę się starał dowiedzieć bliżej szczegółów, ale już dziś powiedzieć mogę, że jest fantasta, że się rzuca nie mając cierpliwości, na różne drogi i środki zarobkowania. Panna Justyna warta jest i znaleźć może kogoś godniejszego sobie.
— Mój Radzco! ten jej się podobał — westchnęła Jolanta — sercu rozkazać niepodobna. Ona ma dosyć mocy charakteru, aby nawet zwichniętego życiem, wprowadzić na lepszą drogę.
Westchnął staruszek.
— Nieszczęście to — rzekł — że kobiety najczęściej sympatyą mają dla podobnych jemu, trochę robaczywych owoców.
Gorliwie poszedł Radzca na zwiady, ale troskliwe, drobnostkowe poszukiwania nie dozwoliły mu nic odkryć, coby charakterowi Zygmunta