Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

sportować, Julisia zażądała, aby jej przywieziono sierotę.
Nie miała własnych dzieci; młoda jeszcze, żwawa, a ruchawa, chciała się zająć sierotą opuszczoną przez panów.
Ileż-to razy takie uczucie współzawodnictwa do uczynków szlachetnych pobudza! Dopiero gdy Justka siadła na furkę, aby odjechać w drogę swych przeznaczeń, a dzieci Powitowskich płakać za nią zaczęły, pomiarkowała jejmość, że mogła tę małą i niekosztowną niańkę zużytkować; ale już było zapóźno.
Julisia przyjęła sierotę z wielkiem przejęciem się swą rolą opiekunki. Dziecko wprawdzie, tak jak teraz wyglądało, nie mogło obudzić innego uczucia, chyba politowanie; brakło jej wdzięku, a twarzyczka niewiele nawet obiecywała, ale z oczu patrzała bystrość i odwaga, a w słowach czuć było przedwczesną dojrzałość, jaką daje cierpienie.
Justka musiała tu powtórzyć znowu całą swą biografią, pobyt u Sędziny, nieznośną jej gniewliwość i prześladowanie.
— No, dobrze już jej tam być musiało — wykrzyknęła w końcu Julisia — kiedy o głodzie i jednej koszuli wolała w świat iść, niż pozostać tam dłużej.
Tu dodać-by należało, iż oprócz samej Sędziny,