Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary tak kochał to dziecko, iż, choć mu bardzo było trudno się oddalić, wyprosił u Sędziny pozwolenie pojechania na odpust. Zamiast do kościoła puścił się do zupełnie sobie nieznajomych ludzi, do Powitowskich.
Poszczęściło mu się, znalazł samą jejmość w takiem usposobieniu dla siostry, iż wcale tajemnicy czynić nie myślała z tego, co się jej tyczyło.
— A no — odparła — co prawda to prawda! Przysłała mi jakąś sierotę, ale u mnie nie szpital; dzieci mam dosyć, nie mogłam jej hodować. Powieźli ją potem do Warszawy. Nie wiem co się z nią stało.
Na miejscu będąc, stary dotarł aż do Julisi; od niej się dowiedział, że Justka dostała się do Warszawy, a ekonomowa zarazem upewniła go, iż, jak u Pana Boga za piecem, ma i pieczone i warzone, że tam ją Franaszkowie jak własne dziecko pieszczą, że jej chyba ptasiego mleka braknie i t. p.
Staremu się lżej na sercu zrobiło, do kolan aż przypadł Julisi, dziękując jej za miłosierne serce, i powrócił do Baranówki tak dobrej myśli, wesół, odmłodzony, iż Sędzinka to odpustowi i pobożności jego przypisywała, jako cud.
Nie wydał się jednak z tem, co wiedział, stary,