Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

wychował, — aż wyrosła na tę cudowną idealną istotę...
Dodać potrzeba, że baron stary, chory, bezdzietny, niemający bliższych krewnych, całą swą milionową fortunę zapisał tej sierocie. Piękna, wychowana świetnie, przybrana córka barona, z posagiem milionowym, można sobie wyobrazić, jak młodzież całą pociągała ku sobie.
Aureli się pierwszy zaczął nią łudzić — unosząc się, prawiąc najdziwniejsze rzeczy, namawiając, abym się starał widzieć ją i poznać. Mama mnie zna, że ja tam, gdzie wielka konkurrencya, nie rad się wciskam. Powiedziałem sobie, że jest ich tam tylu, iż dla mnie miejsca nie starczy.
Tymczasem w ciągu wiosny wieczór daje pani Słociska, przyjaciółka mamy.
— Od dzieciństwa — potwierdziła Sędzinka — jakże tam jej jest?
— A! dobrze — odparł Leon — córką jednę wydała, dwie są na progu już i pewnie znajdą „odbiorców” — rzekł Leon, śmiejąc się z własnego wyrażenia.
— Mówże dalej o tej baronównie — zaciekawiona podszepnęła Rozalka.
— Zaproszony, przychodzę do Słociskiej i jednego z pierwszych spotykam Aurelego, który już mnie uprzedził i ofiarował się w tańcach przewodzić.