Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/83

Ta strona została uwierzytelniona.

niegdyś bywała. Gdy Aureli, dziwiąc się temu, chciał ją badać, wyśmiała go za ciekawość.
— Niema najmniejszej wątpliwości, że to ona jest — zawołała Sędzina, biorąc znowu do rąk fotografią. — Wyrosła, wypiękniała, sformowała się, ale rysy zostały teżsame. Przypominam ją sobie doskonale! Ona to jest! ona!
Zżymnęła się Sędzina i czoło się jej pofałdowało.
— Ale ktoby to był mógł przewidywać! — dodała smutnie. — Prawdę rzekłszy, ona swoje szczęście mnie winna: gdybym jej nie dokuczyła gderaniem, nie byłaby uciekła i ten los osobliwyby jej nie spotkał.
Głos zniżyła Sędzina i dorzuciła kwaśno:
— Jeżeli Porohowa się dowie, domyśli, to potrafi i zechce korzystać i gotowa podstawić Aurelego! O, to-by mnie w grób wpędziło!
— Ale, mamo kochana — odezwał się żałośliwie Leon — czy to się godzi takie rzeczy brać do serca! A co nas to obchodzi!
— Będą nam pod nosem tryumfy wyprawiali! — mówiła ożywiona Sędzina — Tego-bym nie zniosła. Teraz trudno jest co przewidzieć, ale mogą rzeczy wziąć obrót taki...
Sędzinka nie dokończyła, pogrążyła się w myślach i brata z siostrą pozostawiwszy na szep-