Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/89

Ta strona została uwierzytelniona.

a gdy mu jedna jedyna tylko pozostała wnuczka, i tę na ostatku choroba w mgnieniu oka porwała.
Z drugiej strony właśnie w tej porze gdy już był prawie całkowicie zruinowanym, dwa ogromne spadki uczyniły go milionerem — wówczas gdy już nie miał się z kim dzielić.
Raun szukał kogoś do ukochania, do poświęcenia się dla niego; lecz zdradzony tylekroć, był ostrożnym. Jedna stara sługa, niegdyś dzieci jego piastunka, Marta, pielęgnowała go i bolała nad nim, bo kochała staruszka.
Sypał teraz jałmużnę i wychowywał sieroty, posyłał różnym instytucyom bezimienne datki, a życie mu szło tak niesłychanie ciężko, tak opieszale i długo!
Zbieg okoliczności w ciągu dosyć długiego żywota był taki, że nawet on, pełen dobroci, skłonny do zaufania, stał się bojaźliwym i nieufnym, a Marta truchlała, ile razy się kto w jego łaski wciskał.
Było w naturze tego człowieka, że gdy spotykał nowych ludzi, szukał w nich tylko stron dobrych, wyobrażał ich sobie zacnymi i poczciwymi, spowiadał się zaraz i wylewał przed nimi, dawał im zajrzeć w najgłębsze serca tajniki, sam broń przeciw sobie wtykał im w ręce.
I każdy niemal stosunek z baronem kończył się