Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.

tem wstydziła tej porywczości — ale na razie — wstrzymać się nie mogła. Kuksaniec się wyrwał — niespostrzeżony.
I tak właśnie dziś dostał się, nie jeden, ale para ich, tej biednej Justce, do której Sędzinka partykularną (jak się wyryżała) miała „ansę“.
Z Justki był biegus sławny, więc gdy pośpiesznie chciała Sędzina kogoś zawiadomić, dać rozkaz, otrzymać potrzebną informacyą, zwykle — „nogi za pas“ — wyprawiała tę Justkę, która znowu, wolałaby była stokroć w garderobie siedzieć nad elementarzem, który chciwie studyowała. I tym razem wysłana Justka na folwark do gospodyni po wiadomość ważną: ilu faskami masła Sędzinka rozporządzać mogła? licho nadało, skusiła się wycieczkę zrobić na łąkę za folwarkiem, aby urwać łotoci i wetknąć ją sobie we włosy. Był to kryminał w oczach Sędziny — bo i nieposłuszeństwo, samowola i symptom zdradzający płochość. Justka spóźniła się z powrotem; we włosach przyniosła dowód swej winy i Sędzinka, rada ze zręczności, wyłajała, wyszturgała, nagroziła, nafukała, tak, że aż na błaźnicy się skończyło.
— Proszę ja kogo! Smarkata ta jakaś, będzie mi sobie za kwiatkami po łąkach biegać! i czupiradło to stroić się chce jeszcze! Dam ja ci! nauczę ja ciebie, będziesz ty mi kwiatki zbierała....