Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/93

Ta strona została uwierzytelniona.

upodobania miała płci swej właściwe: lubiła kwiaty, zachwycała się poezyjkami, miała talent do muzyki, wiele smaku w ubraniu, ale zalotności najmniejszej.
W pierwszym roku nawet panna Jolanta zawyrokowała:
— Piękną nie będzie, ale gdy dorośnie, rozwinie się, — przy jej zdolnościach.
W drugim roku już dobry byt, swoboda, z tej poczwarki, po której panna Jolanta nic się nie spodziewała, zaczęły wyrabiać fiziognomią obiecującą piękność niepospolitą. Rysy, niepewne zrazu, zdawały się wyraziściej zakreślać; usta, oczy, owal twarzy zlały się w harmonijną całość, wejrzenie pałało intelligencyą.
Obejście się straciło wiele pierwotnej szorstkości, ruchy stały się wdzięczniejszemi, ale zawsze w chwilach, gdy silniej czuła się poruszoną, było w niej coś dzikiego, samowolnego, gwałtownego.
Dla Barona wszystkie jej przymioty i wady, wszystkie objawy serca i umysłu były — zachwycającemi. Nie mógł się nią dosyć nacieszyć, podsłuchiwał lekcyi, zatrzymywał ją na rozmowy, kazał sobie czytać, kazał opowiadać, a gdy kto ze znajomych przychodził go odwiedzić, o niczem mowy nie było tylko o wnuczce. Panna Jolanta pozostała przy niej i nadal, jako kierująca wychowaniem i lepszego wyboru nie mógł baron