Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/98

Ta strona została uwierzytelniona.

dakiem, właśnie w chwili, gdy on nadchodził, nie sprowadził Justki, z panną Jolantą powracającej ze spaceru.
Urosłej, zmienionej, ustrojonej, szykownej, nie poznałby był może Rabicki, ale dziewczę, zobaczywszy go, rzuciło się z uniesieniem ku niemu i przestraszyło pannę Jolantę gwałtownym wybuchem radości, która w płacz przeszła.
Ta czułość poczciwego serca dziewczyny w początkach zakłopotała długiem obcowaniem z arystokracyą wydelikaconą starą guwernantkę, ale potem wzbudziła w niej szacunek dla dzieweczki.
Nietylko, że się nie zawstydziła prostaka tego, ale, ująwszy go za rękę, śmiało zaraz poprowadziła do barona. Rabicki napróżno się wymawiał.
Stary baron mocno się zmieszał. Niebardzo miłe mu były te odwiedziny, jawne przypomnienie pochodzenia Justki, i następstwa, jakie znalezienie się wuja pociągnąć za sobą mogło, lecz raz trzeba było ten stosunek uregulować, zaspokoić starego i zapewnić się na przyszłość.
Grzecznie powitał Rabickiego, który mu do nóg był przypadł, rozpytywał o pochodzenie, badał zaraz, czyby sobie nie życzył spokojnego kąta u niego na wsi i t. d.
Rabicki podniósł ręce do góry.
— Ale ja, jaśnie panie, nic a nic nie żądam,