Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/99

Ta strona została uwierzytelniona.

o nic nie proszę! Boże uchowaj, przywlokłem się dziękować tylko. Tam, gdziem życie moje całe prawie spędził, dokończę też. Nic nie potrzebuję, nic, jaśnie panie.
A gdy to mówił, łzy mu się toczyły.
Z papierów Rabickiego okazało się, że dziewczę z matki i ojca należało do szlachty, z czego Baron był uradowany. Polecił przyjąć jaknajlepiej i ugościć gumiennego, rozgadał si z nim i zdał go w ręce Justki, która zabrała wuja do swego pokoju.
Tu opowiedziała mu obszernie o sobie, o swych przygodach, o tem, jak jej tu było teraz, jak się uczyła, jaki baron dobry był dla niej i t. d. Rabicki słuchał, piąte przez dziesiąte rozumiejąc, płacząc i łzy ciągle ocierając, ręce ku niebu podnosząc, a czasem Justkę po główce głaszcząc, bo ledwie śmiał ją pocałować.
Oboje się zgadzali na to z Rabickim, że Sędzinka i wogóle nikt obcy o jej losie nie powinien wiedzieć, bo baron sobie nie życzył rozgłaszania tej historyi, i łudził się tem, że obca dziewczynka zupełnie się w rodzoną jego wnuczkę zamieni, a dawne lata zatrą się i zapomną.
Rabicki, oile toby było możliwem, obiecywał co rok potajemnie odwiedzać Justkę, lecz gdy raz o nią był spokojnym, zaraz roku następującego — chybił. Podróż dla niego była niezmiernie