Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

dział i muszkietów. Czeladź klasztorna oczyszczała uzbrojenia, płatnerz je sprowadzony z Olsztyna naprawiał zaraz, dotaczano rzemień, przyszywano sprzążki, zabijano gwoździe, toczono szable.
Lud tym czasem, który był wyznaczony do obrony świętego miejsca, poglądał na te przygotowania okiem posępném i zdumioném; od pługa świeżo, od brony, od motyki przechodząc w szeregi wojowników; nie oswoił się jeszcze z nową pracą, nie wierzył zmianie.
Janasz Węgrzyn jeden z tych awanturników co raz porzuciwszy ojczyznę, a z wojny uczyniwszy sobie rzemiosło, włócząc się po Bożym świecie, zarabiając krwią nażycie: — wybierał zdatniejszy lud i rozporządzał nim razem z xiędzem Mieleckim, mnichem dzisiaj, a dawniéj wojakiem, któremu przypomnienie piérwszego stanu smakowało, choć uczucie to grzeszne od siebie odpychał. Jednych odłączano do posług klasztornych, drugich co ochotniéj brali się do tego, naprędce obeznawano zaraz z orężem i obowiązkami, jakie spełniać mieli. Ukazywano im miejsca, dawano w ręce oręż, a niektórzy przywdziawszy ciężkie zbroje, spoglądali na siebie z dziwnym zdumienia uśmiechem. Ojciec Stradomski kaznodzieja,