Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Koza czarna.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Powinno go już nawet widać było, a w miejscu jego ujrzeli tylko ogromne jezioro, i gdy nad brzegiem stanęli, wpędziwszy i potopiwszy resztę nieprzyjaciół — nie było po co iść dalej. Król czarnoksiężnik cały swój pałac, bogactwa siebie i córkę przeniósł na dno niezgłębionych toni.
Stali nad brzegiem, nie wiedząc co robić, gdy czarna koza się pokazała. Skinęła na Oczka:
— Masz siwych włosów królewnej pasmo, wyjmij je, umocz w tej wodzie, a ta do której włosy należą, stawić się musi, aby była ukaraną, gdyż ona wszystkich nieszczęść stała się przyczyną.
Poszłuszny Oczko zeszedł na brzek wody, i zaledwie włosami dotknął jej, wzburzyło się jezioro całe, powstały na niem fale i bałwany straszne... Nic nie widać było, tylko wrzątek i kipienie. Fale jedna za drugą przebiegały na ląd i rozkładały się u nóg stojących, ale żadna nic nie przynosiła. Zobaczyli wreście płynącego coś czarnego, a gdy się woda niosąca je zbliżyła, ujrzeli martwe ciało królewny która z rozpaczy sama się ukąsiwszy, jadem własnym śmierć sobie zadała.
Oczko wrzucił siwe włosy do wody, jezioro się uspokoiło i trupa odniosło na pożarcie rybom i potworom, które nań czekały.
Tak całe owo królestwo wielkie dostało się w moc i panowanie starego króla i Rybki, następcy jego...