Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

oszalał — do proboszcza, bo choćby był chciał przed nim się skryć z ową tajemnicą, nie miał sposobu. Samby rady nie dał, więc musiał kogoś wezwać na pomoc, a wolał już proboszcza, niż innego. Dał się skusić ksiądz. Nocą poszli do kościoła, próbują... brzęczy, rozlega się echo... jest coś... Dalej do rydli, do motyk, do łopat, ziemię we dwóch wynosić. Nie szło to łatwo, bo trzeba było dobywać się dosyć głęboko, a wydobytą ziemię kryć, aby się ludzie nie domyślili, i na dzień dziurę płytą nakrywać. Słowem, namordowali się dobrze przez trzy noce, i zakrystyan bodaj nie poderwał się, gdy naostatek pokazała się skrzynia żelazna... Nowy kłopot, jak ją wywindować, co z nią zrobić? Ksiądz nie był bardzo silny, chcieli zrazu podważyć, ale ani drgnęła, jak przykuta, okopali dokoła. Z jednej strony okazały się zamki mocne, nuż próbować kluczów, jakie się tylko przy kościele znajdowały, ale żaden się nie przydał. Napocili się dobrze a darmo. Drugiej nocy zakrystyan, młota i dłuta dostawszy, jął majstrować aby odbić. Myśleli na pewne, że złoto garściami wynosić będą... co stukną to się im złoto odzywa. Są pieniądze! ale w kościele, po nocy, a jeszcze w takim, co tuż ponad ulicą stoi i w ludnem mieście, gdzie każdego czasu po Grodzkiej ulicy ludziska się włóczą, hałasu i szczęku robić nie było można... szło tedy bardzo powoli.
A tu i chciwość niepoczciwa i ciekawość okrutna piekła. Mało się nie pochorowali. Zamki jak zaczarowane nie puszczały. Postrzegli zaraz, że nie jeden był, ale trzy, a wszystkie tak hartowne, że ich wiekuista rdza nie tknęła... Wziął się tedy zakrystyan do głównego, i jakoś go przecie otworzył, ale gdy drugi odmykał, pierwszy się znowu zatrzasnął; a że było ich trzy, zmiarkowali iż inaczej skrzyni nie otworzą, tylko przybrawszy sobie trzeciego pomocnika, żeby razem wszystkie ruszyli. Rozumny ów skrzyni fundator obmyślił to dobrze, aby skarbu ludzie źli nie naruszyli samowolnie, albowiem kędy dwóch jest, trudno tajemnicę utrzymać, kędy trzech niepodobna.