Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

sypana na miejscu jego grobelka prowadziła wewnątrz.
Panowała tu cisza prawie grobowa, smutna, poważna, uroczysta; tylko niepowściągnione ptactwo szczebiotało gwarnie w drzew gąszczach. Nad głównym łukiem wrot wykuty był herb Spytków, już dobrze starty i mało wyraźny. Piąterko nad bramą miało wprawdzie okna, ale nie zdawało się zamieszkanem. Dwa ogromne, stare, posiwiałe brytany leżały, grzejąc się tu spokojnie i nie przywitały nawet gościa szczekaniem.
Dziedziniec był bardzo obszerny, a w głębi jego za zielonym trawnikiem, na którym wznosiła się kamienna figura Matki Boskiej, w podkowę zbudowany był zamek dosyć pokaźny i poważny. Była to budowa nie razem znać wzniesiona, nie zupełnie regularna, chociaż później starano się jej nadać formę jednostajniejszą. W półkolistych połączeniach korpusu ze skrzydłami na dole były arkady i sklepienia, u góry galerye i odkryte przejścia. Nad gankiem rodzaj kopuły blachą obitej panował, a we froncie armatury starą modą pomalowane, chorągwie, bębny, kotły, herby i cyfry.
Nad samemi głównemi drzwiami, których odedrzwia, jak wszystkich innych okien i drzwi, były kamienne i ozdobne, stał napis pobożny: „Nisi Dominus aedificabitur“ etc...
Po za skrzydły i dokoła wszędzie cienistych drzew zielone gąszcze służyły za tło wspaniałemu gmachowi, który był utrzymany czysto, starannie, ale w niczem nietknięty na nowy sposób. Owszem, zdawało się jakby pilnie czuwano nad tem, żeby się z niego cecha starożytna nie starła...
Nad prawem skrzydłem małoznaczna wieżyczka z sygnaturką oznajmywała kaplicę. Innych budowli nie było w dziedzińcu, kryły się one znać niżej po za fosami, a sam zamek mieścił w sobie wszystko, co do życia państwa mogło być potrzebnem. Wszakże życie to kryło się w niem tak, iż w podwórzu pusto zupełnie