Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/308

Ta strona została uwierzytelniona.
298
1416.

Falkemberg, udał się do Mistrza Zakonu po zapłatę za swoje potwarze, ale w Toruniu Paweł Russdorf dał mu tylko cztéry kopy groszy, wzgardliwie wyrażając się, że xiążka jego więcéj wartą nie była, i więcéj szkody niż korzyści Zakonowi przyniosła. Rozzłoszczony mnich rzucił Mistrzowi w oczy pieniądze, zelżył go i złajał; Russdorf kazał go precz wyrzucić, inni mówią utopić. Wyratowawszy się z Torunia za pomocą mieszczan tamtejszych, powrócił do Kamieńca, tam nową odezwę przeciwko Mistrzowi i Zakonowi napisał. Śpieszył z nią na sobór Bazylejski, gdy w drodze schwytany został przez przyjaciół Mistrza, odarty z papierów i wszystkiego co miał. Pomimo tego dostał się do Bazylei, zkąd powróciwszy do Lignicy, w diecezij wrocławskiéj umarł.
Xiążka Falkemberga, była widoczną zapłatą za traktat Włodzimierskiego na trzynastéj sesij podany, z tą różnicą, że rozprawa kustosza krakowskiego sobór tylko i to na chwilę zajęła, gdy Falkemberga potwarze arcybiskup gnieźnieński znalazł rozsiane w Paryżu.
Kronikarze polscy, może nie bez przyczyny przypisują napad Edygi carzyka ordy Kipczackiéj czyli Wołgskiéj, poduszczeniu krzyżackiemu. Dla Zakonu, wszystkie środki były dobre, byle trafiały do celu.
Śmiały ten najezdzca, który raz już zwyciężył Witolda u Worskli, wpadł nagle na Ukrainę z ordami swemi, spustoszył ją i posunął się do Kijowa. Zamek tylko broniony przez Polaków i Litwinów ostać się potrafił; miasto, kościoły, cerkwie, monastyry, ozdoby starego grodu, drugi raz poszły na wieki w perzynę. Złupiono nielitościwie stolicę Rusi, kilka tysięcy ludu poszły w niewolę, a Kijów na długie lata niezatarte nosił najazdu tego ślady. Cofnęli się