Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/167

Ta strona została skorygowana.

z kapitanem Drolling. Gdy Tekla podrosła, poczęła ją z sobą brać na przechadzki Róża... Ale łatwe zaloty nie podobały się dziewczynie, która naczytawszy się, jak tylko czytać potrafiła, książek miłosnych, wielką kupą po matce pozostałych, chciała kochanka i wyglądała dziwnych przypadków.
Los jej życzeniom uczynił zadosyć.
Naprzeciw domu, którego trzecie piętro zajmowali Drollingowie, był paradny hotel Wenecki.
Mnóstwo cudzoziemców w nim stawało. Jednego ranku, kareta sześcią końmi ciągniona z hukiem zatoczyła się pod kolumny i Róża z Teklą ujrzały wysiadającego z niej mężczyznę jeszcze świeżego i prawie młodego, którego z pokłony gęstemi, gospodarz na pierwsze piętro zaprowadził, instalując w najparadniejszym apartamencie. Mężczyzna ukazał się wkrótce w oknie, ujrzał trzy piękne siostr Drolling twarzyczki, ciekawie ściągnięte w jednej ramie i uśmiechnął się. Róża uciekła, dwie młodsze pozostały.
Wieczorem starsza wiedziała, że przybyły do hotelu nieznajomy podróżny, był bogatym polskim grafem.
Wzięła Teklę pod rękę i wyszły na przechadzkę. Zaledwie ukazały się we drzwiach gdy z przeciwnej strony... traf czy wola!... sprowadziła hrabiego Huberta. Z początku trzymał się w pewnem oddaleniu, ale Róża tak często się na niego oglądała, że w końcu zbliżył się do nich.
Tym sposobem zrobiono znajomość.
Hrabia dowiedział się kto były nieznajome i pytając czy może je odwiedzić, odebrał odpowiedź zabraniającą. Róża odmalowała mu ojca swego fechmistrza, najniewinniejszą w świecie istotę, jako najsroższego tyrana.