Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

i przyniosła siostrze brylantowe kolce, śliczny pierścionek i arkusz papieru. Na nim był zapis, który hrabia nierozważną ręką nakreślił. Nazajutrz mieli wyjeżdżać. Kolce dostały się Róży... pierścionek przycisnęła Tekla do serca; a o zapisie byłaby zapomniała, gdyby siostra co z niego użytku zrobić tutaj żadnego nie mogła, nie zawiązała go w węzełek malutki, zawierający całe mienie biednej dziewczyny.
Nadszedł wieczór, a choć oknem hotelu patrzał rozmiłowany hrabia, Tekla na myśl odjazdu... płakała...
Żegnała ona wszystkich, wszystko, ulice, przechodniów, wieżę św. Szczepana, braci, siostry... miejsca, ludzi, sprzęty! Jakiś instynkt mówił jej w duszy — źle robisz!
Czemuż nie posłuchała tego głosu i poszła za drugim, co go głuszył i wołał:
— On cię kocha!
Czarodziejskie słówko! Nazajutrz zmrokiem Róża z Teklą wyszły na przechadzkę w przedmieścia. W jednym z ogródków gdzie muzyka zwykle grywa i lud się weseli, czekały dziewczęta, na karetę hrabiego. Tekla płakała rzewnie i były chwile że chciała uciekać do domu. Rózi także kręciły się łzy w oczach i już nie wiedziały co robić z sobą, gdy trąbka zabrzmiała, powóz zaturkotał... on nadjechał.
Tekla pojechała.
Nazajutrz rospacz w domu, stary Drolling rwał siwe włosy z głowy... Ucieczka Tekli okryła je niesławą.
Róża opisywała miłostki hrabiego polskiego z siostrą w których się wszelkiego udziału zaparła.
Dalszej historji Tekli domyśleć się łatwo. Hrabia który jej nigdy duszą nie kochał, zobojętniał dla niej,