Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/324

Ta strona została skorygowana.

pary koni. Nikt się nie śmiał odezwać w obronie drogiego portretu.
— Dawano za niego trzy tysiące talarów, — rzekł Gozdowski — to mi sam pan szambelan zaręczał.
Trzy tysiące talarów! dziś, gdy one stanowiły o zapłaceniu wdowie jej długu, sierotom ich chleba kawałka, gdy niewiadomo było, czy wszystko to starczy na zmycie grzechów przeszłości... Książę Hugon odwrócił się, żeby nie patrzyć, Robert zmilczał.
Z całego domu tak znoszono, co miało wartość jakąś, aż do gobelinów, które okrywały ściany jednego gabinetu, aż do drogich cacek, co dwa i trzy wieki spokojnie na stołach drzemały, świecąc misternemi rzeźbami i wysadzaniami swemi. Cały salon zarzucony był, nabity.
Pośród tych gruzów przeszłości generał, Robert i Stella stali, jak ofiarnicy, nie mogąc się od nich oderwać. Słudzy zawijali i pakowali, a z każdym sprzętem szła w zapomnienie pamięć czynu, ofiary, zdarzenia, jedno ogniwo tradycji łańcucha, który raz zerwany, nigdy się już zrosnąć nie może.
Gozdowski był tym katem, co miał zadać śmierć drogim zabytkom. Należało się śpieszyć, ażeby wieść o wywożeniu kosztowności nie spowodowała jakiego kroku ze strony wierzycieli; dlatego dobrano sługi najprzywiązańsze i przy zamkniętych drzwiach odbywała się ta egzekucja, a paki dopiero nocą na wozy zabrane być miały i nocą transportowane, pod dozorem Wincentowicza i Burskiego. Potrzebne też to było i dlatego, ażeby z okien swych szambelan nie dostrzegł, co się działo.
Cały ten dzień zszedł na spisywaniu regestrów, na szacowaniu i obrachunkach przybliżonych. Niestety! ci, co się nigdy nie wyprzedawali, nie wiedzą o tem, jak różne są ceny nabycia i sprzedaży, fantazji i spekulacji, jak zawsze mylne są owe przybliżone rachunki, oparte na rzeczywistym rzeczy szacunku. Generał