Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

Zenon głową potrząsł, ramionami ruszył i bez pożegnania wyszedł, kierując się wprost do mieszkania księcia Roberta w pałacu.

Książę Robert zajmował apartament na dole, w jednem ze skrzydeł bocznych gmachu, w którem podobne, dosyć obszerne pomieszczenia mieli także ojciec, książę szambelan, pan generał i księżniczka Stella. Wpośrodku na pierwszem piętrze były pokoje galowe, mniejsze i większe, w których się cała rodzina zbierać była zwykła. Korytarze i przejścia ogrzane łączyły wszystkie części pałacu, mieszczącego prócz tego mnogą służbę, prawie wszystkich rezydentów, kapelana, przemieszkującą tu ciągle niemal pannę Antoninę, apteczkę z panną Marcjanną i t. d. Budowa była tak rozległa, iż mogła jeszcze w przypadku potrzeby wygodnie pomieścić gości, nawet tak obszernego lokalu wymagających, jak ksiądz sufragan. Ksiądz sufragan miał raz na zawsze dla siebie oddzielone i nigdy nie zajmowane przez nikogo pokoje na pierwszem piętrze: salon, sypialnię, kancelarję, łazienkę i t. d. Gmach tak urządzony, jak się domyślać łatwo, wymagał też służby licznej, na której nie zbywało; niezawsze zatrudniona, przez pół roku całkiem bezczynna, musiała przecież być na zawołanie. Wszystko też do tej miary zastosowane było.
Może jednym z najskromniejszych był apartament księcia Roberta, który lubił to, co piękne, ale zbytku nie potrzebował i umiał smak dobry połączyć z prostotą. Urządził on sobie sam wygodnie kilka pokoi, po których poznać było łatwo charakter posiadacza. Jeden z nich zajmowała wybrana bibljoteczka osobista księcia, oprócz której na drugiem piętrze znajdowała się tak zwana stara bibljoteka książęca, bardzo szacowna, lecz dosyć zaniedbana. Klucz od niej z urzędu miał kapelan, ale że teraźniejszy ksiądz Serafin lubił przedewszystkiem rybołówstwo i ogrod-