niej zaraz poznali po szyku, petersburską wychowankę. Ale jenerałównie nawykłej do mundurowych uwielbień, mało było tej powszedniej strawy, przykrzyło jej się to, że sama jedna wśród pustych lóż siedziała i nim się skończyła reprezentacja, wyszła zniecierpliwiona, nadąsana, łając Naumowa, który ją przeprowadzał. Przed bramą teatru, kilku uliczników jakoś szydersko na nią popatrzyło i to jej jeszcze złego dodało humoru, powróciła więc do domu w najgorszym usposobieniu dla Warszawy.
Ale ciekawa jak córka Ewy, zasłyszawszy coś o Saskim ogrodzie, kazała się Naumowi nazajutrz rano prowadzić na przechadzkę. Na złość tym głupim Polakom, jak ich nazywała, i polskiej żałobie, ubrała się prawie krzycząco na przechadzkę, wzięła na siebie suknię kanarkową z ponsowymi ozdobami, kapelusz z mnóstwem kłosów i kwiatów, i pstrą chustkę francuską. Przez Nowy Świat przeszli jeszcze jako tako, ale poza nimi z początku mała kupka chłopców ulicznych ciągnęła się sycząc i pokrzykując, potem zwiększyła się ich liczba i śmiałość; któryś z nich krzyknął — papuga, drudzy za nim powtarzać to zaczęli i Natalia w największej złości spostrzegła się otoczoną tłumem ludzi, który ją ścigał do Saskiego ogrodu, wywołując coraz głośniej: papuga...!
Naumów, który pannom towarzyszył chciał zrazu wmówić pannie Natalii, że to zbiegowisko wcale miało cel inny i było chlebem powszednim, ale wprędce łudzić się co do jego przyczyny było niepodobna, musiano przyśpieszyć kroku i żandarmi stojący u wrót Saskiego ogrodu powstrzymali wprawdzie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/96
Ta strona została uwierzytelniona.