Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

narodowości. — Jedni znali Maryą w Paryżu na dosyć dobréj stopie, drudzy w Petersburgu z salonem wcale świetnym w którym wieczorami odpoczywał jeden z ministrów, inni w Warszawie w skromnym ale smakownie urządzonym apartamencie. Marya grała prześlicznie na fortepianie, śpiewała z wielką metodą choć głosem nieco znużonym... czytała wiele francuzczyzny... miała liczne korespondencye... oddawała i odbierała tajemnicze wizyty, wyjeżdżała i wracała niespodzianie. —
Wyglądała na artystkę, — wszyscy co się do niéj zbliżyć mieli, szczęście lub nieszczęście, godzili się na to, że była zachwycającą, wszakże w końcu każdy zachwycony odchodził od niéj smętny, a wiele wygadywało się z tém, że Marya była po rozstaniu dla nich droższą, niż w czasie samego szału... istotą. Jakie do tego wyrazu znaczenie przywiązywać należało, zostawujemy domyślności czytelników.
Stosunki Maryi de la Rue, na któréj właściwe nazwisko nie godzili się badacze, były bardzo świetne i wielce urozmaicone. Salon jéj w różnych dnia godzinach otwierał się dla osób najróżniejszych przekonań i świata; bywali w nim i możni, wysocy dygnitarze, artyści, urzędnicy, a niekiedy i złota,