Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/165

Ta strona została skorygowana.

kroć próbowała napróżno zawiązać jakąś rozmowę. Uznała ją ostatecznie głupią — i gniewna milczała, burcząc tylko, przy każdej sposobności.
Steńka nie miała jasnego wyobrażenia, ani jak ma postąpować, ni co robić, jak się zachować; wiedziała, że musi być posłuszną. Pensya czemś nakształt klasztoru się jej wydawała.
Pierwsze wrażenie nie zmieniło nic. Zamknięto ją do ciemnego kąta, kazano rzeczy rozpakować samej, zapowiedziano, że sobie służyć musi.
Wieczorem p. Adela zabrała się do egzaminu surowego. Czytanie okazało się niedość wprawnem, machinalnem i bezmyślnem, pisanie gorszem jeszcze.
— Waćpanna w tym wieku wstydzić się powinnaś nieumieć nawet porządnie i ortograficznie dwóch wierszy napisać.
— Nie uczono mnie, tylko krótko i z łaski — przebąknęła Steńka — a w domu na czytanie i pisanie czasu nie było.
— Kto chce, ten zawsze na naukę czas znajdzie — odezwała się dogmatycznie p. Adela — ale panna ochoty nie miała.
Cóż tu było odpowiedzieć na to? Steńka zamilkła.
Długa perora nastąpiła potem, z której mało co zrozumiała.
Nazajutrz nauka poczęła się od kalligrafii, we-