Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

rej przypisywano, że psuła Szlomińską... że, sama zepsuta, mogła... najgorsze jej poddawać myśli, i t. d.
Zburczano ją i zakazano wszelkich bliższych z pannami stosunków. Jednakże nie podobna było trzymać jej ciągle przy bieliznie i cerowaniu. Panna Adela brała ją z sobą do różnych klas na — pewne przedmioty, dosyć fantastycznie powybierane.
Wszakże szło, jak hrabia mówił, nie o naukę, ale o otwieranie głowy...
Ta jednak bardzo się jakoś zwolna rozjaśniała. Nie obchodziło nic Steńkę, bo korzyści z tego nie widziała żadnej.
Po kilku jednak miesiącach tego poniewierania i przerzucania posłuszną uczennicą skutek był ten, iż wszyscy, począwszy od nauczycieli do towarzyszek jej, poczęli się litować nad losem dziewczęcia i oburzać tem postępowaniem bez miłosierdzia.
Pierwszy, który wziął do serca los biednej Steńki, był stary professor historyi — pan Żeganowski.
On też sam należał do tych wydziedziczonych, którym się los nie uśmiechnął nigdy. Uczony, sumienny, ale cichy i skromny, nieumiejący się polecić, ani przemówić za sobą, pokorny do zbytku, Żeganowski w ciągu całego swego zawodu zawsze był uprzedzanym, wypychanym, usuwanym na