Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

rat chować głęboko, aby mu nie robić wstydu. Tu w Tours, choć zakład moich Mamów wcale nielada — przecież ludzi może mniej, albo są pośledniejszego gatunku — awansowałem na metteur en pages. Zachorował korektor łaciny, a tu się dużo i łaciny drukuje dla księży — skromnie ofiarowałem usługi moje. Przyjęto je i zdumiono się, gdy cytatę grecką, przypadkiem się znajdującą w tekście łacińskim, skorygowałem ze znajomością rzeczy.
Podrosłem zaraz w opinii.
Tymczasem przyszła do druku, istny wypadek, mała rozprawka do stopnia doktora filozofii — dano mi jej korektę, nie wytrzymałem i poprawiłem w niej na marginesie błąd stylu, motywując korektę.
O próźności ludzka! — tyś moją rękę popchnęła. Nazajutrz hałas wielki. Autor przychodzi do mnie, stając w obronie swojego błędu, dowodzę mu, że się omylił. Skromny i uczcziwy człek, przekonany, upokorzony, przeprasza, głosi że drukarnia ma między robotnikami znakomitego filologa!
Rosnę, powiadam ci, jak na drożdżach. Mamy wołają mnie do siebie i... mnie com zawsze stał u drzwi, proszą siedzieć.
Zląkłem się żeby to nie było zwiastunem — odprawy.
Tymczasem, wcale przeciwnie.