Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/373

Ta strona została skorygowana.

Mogliżeśmy kiedy przewidzieć że dziedzic Lasocina, ostatni potomek senatorskiej rodziny, będzie dworował Nababowi — i pełnił obowiązki starszego masztalerza w cyrku. Wszystko to sprowadziła owa dura necessitas, która nikogo nie oszczędza i najtwardsze karki uginać lubi.
W początkach oburzałem się, targałem te więzy, któremi mnie ona krępowała, nie pomogło nic. Zwolna, to co mi rumieniec wstydu wywoływało na twarz, stało się chlebem powszedniem, zobojętniałem na upokorzenia.
Nawykły do dobrego towarzystwa, jak chleb biały mieniałem na razowy, tak ludzi wykształconych, uczuć delikatniejszych, smaku wybredniejszego — zastąpiłem taką Liną i Lischen... a potem...
Umilkł spuszczając głowę.
— Fatalizm niedoli czyni człowieka sofistą — dodał — mówimy sobie że chleb czarny ościsty tak smakuje i karmi jak bułka, i że prości ludzie takiemi są ludźmi jak ogładzeni... lepszemi może.
Nie zaprzeczam żem się zsunął nisko, mój Jordku, ale napowrót drapać się pod górę nie mam siły.
Klesz głowę miał utopioną w rękach załamanych — nie mówił nic.
— Dziecko! dziecko! masz córkę! dodał cicho — to cała moja odpowiedź. Wyobraź sobie że ta biedna, stęskniona Monia, będzie zmuszoną