Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

słowienie rozkoszném, któremu przypomnienie niebezpieczeństwa i położenie moje dodawały niemal ceny i uroku.
Po latach tylu odzyskać przyjaciela — módz wylać mu całą duszę, znaleźć się znowu wśród żywego, rzeczywistego świata, gdy tak długo chodziło się upiorem — było wielką rozkoszą, którą choćby życiem opłacić nie znajdowałem za drogiém.
Gdy Braunowski więcéj mi mówić dozwolił, choć Bolek unikał dotykania najdrażliwszych wspomnień, ja sam począłem z nim mówić o niéj i o dziecku.
To com już słyszał od Jakóba, czyniło mnie o żonę nad wyraz niespokojnym, i o pożycie jéj z tym, którego mężem nazywała.
Bolek milczał znacząco, kłamałby był dla uspokojenia mnie, gdyby się nie dowiedział, że jestem już uwiadomiony przez Jakóba. Zakląłem go na wszystko w świecie, aby szczerym był ze mną.
— Wierz mi — rzekłem — nie jestem już tym miękkim, wrażliwym człowiekiem, który widoku strasznego i przykrego nie znosi. Przebyłem tyle, że mogę w oczy zajrzeć największéj grozie — i taić przedemną byłoby kazać mi się domyślać