Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

Zwolna charakter napływowego towarzystwa zmienił się całkowicie. Przeważnie przebywają tu teraz Niemcy z innych prowincyj państwa — przyciągani piękném położeniem, taniością domów, z których wiele stoi niezamieszkanych, i — ciszą, jaka tu panuje.
Saksonia téż cała, w chwili gdy to piszemy, przetwarza się pod wpływem stosunków nowych, i traci swą dawną odrębność. Nieunikniona konieczność zlania się z Rzeszą, a raczéj pochłonięcia przez Prusy, choć się jéj słabo opierają marzący o przyszłości — czuć się daje z każdym dniem silniéj. Potężny sąsiad włada tu i panuje, zostawiając małemu krajowi cień tylko jakiéjś odrębności, nie rzeczywistéj, ale pozornéj. Lipsk jest już otwarcie po stronie, która uznaje zlanie się za konieczność, a Drezno z tęsknotą skupia się przy dynastyi, któréj losy przewidziéć łatwo.
Nic mniéj podobnego do stolicy nad Drezno, w którém dwór, król, rodzina jego, ukazują się rzadko i tak skromnie, że obcy ich domyśléć się nawet nie może. W rzadkich dniach uroczystych występują na chwilę tradycyjne stare liberye, powozy złocone i cały ceremoniał święcie tu na dworze zachowywany. Nazajutrz po takiém przyjęciu, król już jest do dnia na polowaniu, królowa objeżdża swoje ochronki i szpitale... a zamek niezamieszkany, pusty — stoi otworem dla ciekawych, którzy go za małą oglądają opłatą.
Tracąc duchowo, Drezno pod względem piękności niezmiernie wiele zyskało; rozszerzyło się, ozdobiło pomnikami, przybyło budowli wspaniałych, urosły całe dzielnice, przedmieścia prawie się z miastem połączyły. Ale w tych gmachach przepysznych, w willach prześlicznych, w ulicach szerokich, na placach ukwieconych — niéma życia... Z cudzoziemcami uszło ono niemal całe...