Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

Sic transit gloria mundi!...
Naprzeciw Akademii i figury świętego Jana Kantego, opiekuna jéj i patrona, stała z drugiéj strony ulicy fara, do któréj chodziliśmy na msze, nabożeństwa, „Gorzkie żale“ i wszelkie obrzędy religijne. Tuśmy sobie — niestety — odmrażali nogi na kamiennéj posadzce... i na całe życie pozostało bolesne jéj wspomnienie.
Na cmentarzu i w kościele były pamiątki dawne, kamienie grobowe, chorągwie odwieczne. Na pustym cmentarzu, otoczonym murem, z kostnicą w rogu i dzwonnicą nowszą z tyłu, grywało się w piłkę, a do kostnicy, w któréj chowano katafalk i przybory pogrzebowe, zaglądaliśmy z trwogą okrutną.
Daléj w miasteczku klasztor i kościół kks. Bazylianów, gdzie spoczywało ciało Ś. Jozefata, — budowa okazała, ale niesmaczna. Lepiéj wyglądał skromniejszy klasztorek kks. Reformatów...
Reformaci, jak wszystkie zakony św. Franciszka u nas, byli ulubieni w okolicy. Ksiądz z Białéj bywał zwykle kapelanem w Romanowie, a na żadne święta w kapliczce mszy nie brakło, bo do parafii było daleko.
Miasteczko podówczas, oddawna już nie będąc rezydencyą książęcą, żyło gośćmi przesuwającymi się bitą drogą z Cesarstwa wiodącą do Królestwa, i — nami studentami.
Około tak zwanéj Akademii, we dworkach drewnianych zamieszkiwali studenci, w rynku stały gospody i sklepiki, kramy...
Z prastarych czasów Radziwiłłowskich wiele się tu jeszcze błąkało wspomnień, nazwisk, baśni, podań — ale już przetworzonych, tak jak zwykle w ustach ludu przeistacza się rzeczywistość w poezyę.
Wskazywano drogę, którą jeden z Radziwiłłów,