wemi, hussarzami, hajduki, pajukami, kozactwem Panów Senatorów, co się tu byli zjechali. Tłum ten ludu, koni i kolass, wystawiał dziwnéj rozmaitości obraz, któremu ciekawi Wileńscy mieszczanie przypatrywali się stojąc we wrotach kamienic, w oknach i na tych stosach gnoju i śmiecia, które jakby wałem większą część domów opasywały naówczas. Były tam wszelkiéj barwy i kroju stroje: połyskujący hussarze, zamaszyści z długiemi sełedcy kozaki, ogromni hajducy, mali pazikowie w opiętych sukniach, i dworzanie szlachta strojni każdy po swojemu, przy karabelach, na koniu. Cała ta ciżba dworska gwarzyła głośno, gdy Panowie u Wojewody na śniadaniu podobnież żywą wiedli rozmowę, przed udaniem się w poselstwie do Kasztellana Wileńskiego, imieniem Wojewody. Brakło jeszcze tylko P. Lwa Sapiehy Kanclerza, zięcia Wojewody, który się był nieco opóźnił, lecz wkrótce i jego poczt się ukazał ciągnący ulicą od Zamku. Sam Kanclerz jechał kolassą i kilku tylko z sobą miał pacholąt. Ledwie już dla ścisku powóz Sapiehy mógł zajechać
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/180
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a2/J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Ostatnia_z_xi%C4%85%C5%BC%C4%85t_S%C5%82uckich_Tom_1.pdf/page180-631px-J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Ostatnia_z_xi%C4%85%C5%BC%C4%85t_S%C5%82uckich_Tom_1.pdf.jpg)