— On ma klucz od furtki, rzekł drugi, a nam by się on przydał. Wojewodzic dobrze by zapłacił zań, mybyśmy z nim do Chodkiewiczowskiéj kamienicy łatwiejszy przystęp mieli i kommunikację z pannami służebnemi xiężnéj młodéj, które choćby co i chciały dopomódz, to nie mogą, bo ich za się strzegą pilnie.
— Ale jakże tego kluczą dostać, rzekł drugi.
— Jużciż, kończył tamten, ja nie mówię ani radzę, aby go gwałtem wydziérać, ale czy nie byłoby jakiego sposobu lekkiego na tego młokosa?
— Jakiegoż myślicie?
— Nie inny, tylko by go myślę dobrze spoić, rzekł piérwszy znowu, odkraść mu go i wycisnąć — Słyszałem, że tak kluczów dobiérają złodzieje.
— A śliczny by na nas pozór był — odpowiedział drugi; na Boga, a toć by to szubienicą pachło!
— A ktoby nam tego dowiódł? A potém, alboż my to dla złego robim?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/83
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a2/J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Ostatnia_z_xi%C4%85%C5%BC%C4%85t_S%C5%82uckich_Tom_1.pdf/page83-631px-J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Ostatnia_z_xi%C4%85%C5%BC%C4%85t_S%C5%82uckich_Tom_1.pdf.jpg)